Szukaj...

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 3

- Rozumiem, że teraz będziesz mnie ignorował?- zapytała wściekle. Klaus nawet na nią nie spojrzał. Był pochłonięty pracą nad następnym obrazem.
- Siostro...- zaczął swoim łagodnym głosem. Rebekah zrobiła krok w jego kierunku.- Widzisz, że jestem zajęty. Nie mam czasu na twoje rozterki sercowe.- Rebekah skrzywiła się i zażenowana przewróciła oczami. Już miała coś mówić kiedy nagle usłyszała dźwięk telefonu. Odwróciła się i w nadzwyczajnym tempie znalazła się w salonie. 
- Rebekah... Mamy problem.- usłyszała w słuchawce głos Katherine.
- Katherine? Co się dzieje?
- Jestem w Mystic Falls, musisz coś zobaczyć.
- Coś się stało?- zapytała niepewnie.
- Powiesz mi gdy to zobaczysz.- Rebekah westchnęła ciężko i nerwowo zaczęła chodzi po pokoju.
-Jasne. Spotkamy się..
- W pensjonacie Salvatorów.- dokończyła za nią pewnym głosem.
- Okej. Do zobaczenia za godzinę.- powiedziała Rebekah uśmiechając się delikatnie.
- Do zobaczenia.
Rebekah wróciła do pokoju, w którym Klaus bawił się w malarza i ze szklanego stolika chwyciła kluczę od auta. Rozejrzała się i ledwie doszła do progu drzwi ponownie usłyszała Klausa.
- Dokąd się wybierasz siostro?- zapytał, a jego ton głosu był nadzwyczaj obojętny.
- W odróżnieniu od ciebie ja mam przyjaciół.- powiedziała obracając się w jego stronę. Klaus prychnął rozbawiony.
- Och Rebekah daj spokój.- odparł sięgając po następny pędzel.- Nie wmówisz mi, że polubiłaś Elenę.- Rebekah pełna złości spojrzała na Klausa. On jak nikt był tym, który doskonale potrafił wyprowadzić ją z równowagi w zaledwie kilka sekund.
- Czy cały świat zawsze musi kręcić się wokół Eleny Gilbert?- krzyknęła zirytowana na co Klaus wybuchnął śmiechem.
- Jak dotąd adorują ją wszyscy.- powiedział spokojnym głosem.- Nie możesz być inna.- dodał tym razem zerkając na nią kątem oka.
- Lubię być oryginalna. - odparła uśmiechając się sztucznie. Klaus kiwnął głową i znów zwrócił się do niej tym samym spokojnym i opanowanym głosem.
- I jesteś. Jedyna w swoim rodzaju siostrzyczko.- rzekł posyłając jej delikatny uśmiech. Rebekah zaśmiała się cicho.
- Próbujesz być miły?
- Przecież wiesz, że zawsze zależało mi na twoim szczęściu.- Rebekah przewróciła oczami. Zdecydowała nie rozpoczynać żadnej awantury na temat "jej szczęścia" jak ujął to Klaus. Każdy postrzega świat inaczej, usłyszała swoją podświadomość. On już taki jest, przecież doskonale go znasz.
- Szkoda, że nigdy nie zrozumiałeś czym było dla mnie szczęście.
- Chroniłem cię przed bandą chłoptasiów, którzy kochali tylko twoje bogactwo.- powiedział lekko zdenerwowany. Zdawało się, że coraz częściej patrzy prostą na nią.
- Klaus koniec!- wrzasnęła, a on w mgnieniu oka obróciła się w jej stronę patrząc prosto w oczy.- Wychodzę nieważne gdzie.
- Baw się dobrze siostrzyczko.- powiedział uśmiechając się. Był to uśmiech jakim rzadko obdarowywał innych. Szczery i pełen szczęścia. Rebekah zatrzepotała teatralnie rzęsami i szybko odwzajemniła jego serdeczny uśmiech.
- Do zobaczenia później.- powiedziała, a Klaus tylko kiwnął głową i ponownie wrócił do swojego zajęcia.
***
Katherine czuła się fatalnie. Była obolała, zmęczona, a przede wszystkim głodna. Zastanawiała się co powinna zrobić. Nie zamierzała zostawić tego miejsca, ale również nie miała ochoty tkwić w tej uliczce resztę dnia. Zdecydowała uwiecznić owe symbole na zdjęciach. Były chyba wszędzie. Jednak to, co przykuwało największą uwagę budziło niepokój nawet u Katherine. Miejsce w, którym leżała wyróżnia się szczególnie. Coś na kształt wielkiego trójkąta z ogromnym kołem w środku. A po prawej Alfa i Omega- symbol początku i końca. Tylko tyle rozumiała. Reszta przypominała masę bazgrołów.
Zrobienie dokładnych zdjęć zajęło jej więcej niż kwadrans. Jednak uporała się z tym co bardzo ją ucieszyło. Była głodna. Pragnęła krwi jak nigdy. Dlatego dłońmi przeczesała włosy, tak by wyglądały naturalnie i pewnym krokiem ruszyła w stronę drogi.
Ulice jak zwykle były pełne. Katherine rozglądała się uważnie szukając kogoś kto odpowiadałby jej standardom. W końcu, po dłuższej chwili dostrzegła jakiegoś chłopaka. Wydawało jej się, że gdzieś już go widziała. Tak. To był chłopak z baru, ten, który śmiał pomylić ją z Eleną. Idealnie, pomyślała i udała się w jego kierunku. Stanęła na wprost niego i patrzyła uśmiechając się radośnie. Po chwili dłoń zacisnęła na jego szyi i w niewiarygodnym tempie znalazła się w małej uliczce. Przycisnęła go do ściany kiedy nagle chłopak odezwał się.
- Elena co ty wyprawiasz?- wrzasnął, a jego głos przypominał błaganie. Natomiast Katherine poczuła jeszcze większy gniew. Samo słowo "Elena" doprowadzało ją niemalże do szału.
- Zamknij się! Jestem głodna.- powiedziała po czym zatopiła w nim zęby.
W drodze do pensjonatu pożywiła się jeszcze kilka razy. I dopiero wtedy poczuła, że wszystko w porządku. Choć musiała przyznać, że to dziwne. Nawet jak na nią to zbyt wiele. Wiedziała, że coś jest nie tak. Inaczej nie zjadłaby dziś 5 osób! Jednak nie o nich się martwiła. Ludzie byli dla niej zupełnie obojętni. Bardziej martwiło ją swój ogromny apetyt i żądza krwi.
***
Rebekah zapukała do drzwi raz, drugi, ale dopiero za trzecim razem otworzył jej Damon.
- Oo seksowna pierwotna.- powiedział Damon lustrując ją wzrokiem. Rebekah przewróciła oczami.
- Nie przyszłam tu dla ciebie.- rzuciła chłodno po czym odepchnęła go na bok i weszła do środka.
- Jasne, możesz wejść.- wymamrotał pod nosem i ruszył za nią.
Rebekah pewnym krokiem zmierzała do salonu. Nie miała ochoty na rozmowę z Damonem, Stefanem czy jakimkolwiek innym facetem. Męczyło ją mieszkanie z Klausem. Był strasznie uciążliwy i denerwujący. Znosiła go, ponieważ Elijah nadal wierzył, że on się zmieni. Ale było coś jeszcze. Kochała go, w końcu byli rodzeństwem. I doskonale wiedziała, że nigdy nie będzie inaczej. Kiedy tak o tym myślała wróciło masę wspomnień z dzieciństwa. Ale z przemyśleń wybudził ją głos Damona.
- Napijesz się?- zapytał, a ona diametralnie przeniosła na niego wzrok. W takiej pozycji wyglądał naprawdę kusząco. I jeszcze te oczy, pomyślała co za spojrzenie.
- Z chęcią.- odparła uśmiechając się.- Gdzie jest Katherine?
- Katherine? Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?- zapytała nie ukrywając zdziwienia. Damon zbliżył się do stolika z alkoholem i nalał sobie następną szklankę burbonu.
- Ostatni raz widziałem ją wczoraj wieczorem w Grillu. Zapytaj Stefana.- powiedział robiąc spory łyk płynu.- Barbie jest na niego wściekła.- dodał, a jego głos zniżył się do szeptu.- Podobno wyrzucił ją z domu.- Damon przyłożył swoją dłoń do ust i wyglądało to tak jakby zdradzał jakiś sekret wagi państwowej. Rebekah roześmiała się cicho.
- Zdaje mi się, że ten alkohol powoli zaczyna ci szkodzić. Zamieniasz się w plotkarę, a to źle.- odparła siadając na kanapie.
- Oj nie przesadzaj. Po prostu się o niego martwię, jak bart o brata. Chyba to rozumiesz, nie?
- No jakoś nie bardzo. Zwłaszcza, że ty nie martwisz się o nikogo poza sobą. I Eleną oczywiście. Bo przecież święta Elena Gilbert jest zawsze niewinna, bezbronna i poszkodowana.- powiedziała dopijając burbon. Nienawidzę jej, pomyślała wściekle i dłoń, którą trzymała na szklance zacisnęła tak bardzo, że szkło pękło.- Suka.- wycedziła przez zaciśnięte zęby. Jednak powiedziała to szeptem, prawie niesłyszalnym dla innych.
Nagle usłyszała trzask drzwi. Przeniosła wzrok w kierunku dźwięku i spostrzegła w progu pokoju Katherine, która uśmiechała się zajadle. Westchnęła i z uśmiechem na twarzy zmierzała w jej stronę.
- W końcu jesteś! Damon jest jak zwykle denerwujący.- powiedziała obejmując ją. Pierwszy raz od kilku lat miała przyjaciółkę, której mogła ufać. Co prawda kiedyś, nie przepadała za Katherine. Ale dziewczyny muszą trzymać się razem, pomyślała. Zwłaszcza, że Katherine jest jedną z osób, która również nienawidzi Eleny. Może wspólna nienawiść zbliżyła nas do siebie? Usłyszała swoją podświadomość. Jesteśmy takie same. Bezwzględne, nieobliczalne, silne i... nieśmiertelne dodała po chwili namysłu. Idealne.
-(Damon odchrząknął) Nie zapominaj, że ja nadal tu jestem. Poza tym to wy jesteście w moim domu. A właśnie od kiedy wy dwie przyjaźnicie się?
- Damon... Jak zwykle dużo mówisz.- zaczęła Katherine powoli zbliżając się do niego.-
 Za dużo. Jeśli się nie uciszysz, to ja uciszę cię na wieki.- powiedziała balansując dłonią po jego policzku. I kiedy zupełnie przypadkiem spojrzała w jego niebieskie oczy odczuła dziwną pokusę by zostać jeszcze chwilę. Jego spojrzenie było zgubne. A ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. I choć kilka razy utonęła w tej niebieskości nadal nie potrafiła opanować się pokusie jego wzroku. Był jak magnez.
- Grozisz mi?
- Potraktuj to jako dobrą radę starej przyjaciółki.
- Przyjaciółki? Chyba raczej nieobliczalnej wampirzycy, która wpada w szał gdy zrobisz coś nie po jej myśli.
- To bez znaczenia.- wtrąciła się Rebekah- Po prostu się zamknij.
Damon westchnął i po chwili zniknął gdzieś za drzwiami. Katherine podeszła do stolika z alkoholem i nalała sobie do szklanki otwartej wcześniej tequili.
- A więc co chciałaś mi pokazać?
- Najpierw musisz mnie posłuchać. Wczoraj wieczorem wracałam z Grilla. Wszystko było w porządku do momentu gdy pojawiła się mgła.
- Mgła?- powtórzyła niepewnie Rebekah.
- Tak. Pojawiła się znikąd. Chwilę później zjawiła się czarownica. Wyglądała jak zahipnotyzowana. Zaczęła bredzić coś po łacinie aż nagle pojawił się błysk. Coś uderzyło we mnie z siłą tak ogromną, że upadłam po drugiej stronie ulicy. Reszty nie pamiętam.- kiedy skończyła spragniona łapczywie dopiła alkohol. Natomiast Rebekah siedziała w miejscu, nieruchoma. Wyglądała na zamyśloną i wyraźnie przejętą.
- Okej... A pamiętasz może jak wyglądała ta czarownica? Nie wiem coś szczególnego?
- Nie. Prawie jej nie widziałam. To światło paliło mnie w oczy. Wracając do tego. Kiedy się obudziłam zobaczyłam to.- powiedziała i dała jej telefon.
Rebekah uważnie przyglądała się znakom jednak niewiele z nich rozumiała. Były dość niewyraźne i jakby pisane od tyłu co dodatkowo ją zdziwiło.
- Znam to pismo. To znaczy znam, ale teraz... no cóż nie pamiętam zbyt wiele. Poza tym są zapisane w złej kolejności. To bezsensu. Choć w sumie...
- Ale co to dokładnie jest?
- Pismo jakim posługują się wiedźmy. Moja matka ma księgi pełne zaklęci zapisane właśnie w ten sposób.
- Dlaczego? Zaklęcia są przecież po łacinie, tak?- zapytała niepewnie Kat. Czuła się lekko zdezorientowana. Nie bardzo rozumiała jaki to sens tworzyć specjalny język dla czarownic. Przecież niewiele osób zna łacinę. Poza tym to pierwsza rzecz, która od dłuższego czasu naprawdę ją zdziwiła.
- Większość tak. Jednak moja matka była pierwszą czarownicą, w dodatku bardzo potężną czarownicą jak się okazuje. Stworzyła ten język by zaklęcia, te potężne i niebezpieczne nie wpadły w niepowołane ręce. Zawsze powtarzała mi, że ludzie są zbyt ciekawi, zbyt chciwi. To służyło za coś w rodzaju blokady.
- Ktoś poza Esther znał ten język?
- Jedna osoba. Zawsze znała go jedna osoba. Był przekazywany z pokolenia na pokolenie tak by nie odszedł w zapomnienie.
- Czyli jest szansa, że gdzieś na świecie jest osoba, która go zna?
- No tak, choć wątpię, że owa osoba byłaby w stanie przyjechać akurat do Mystic Falls. To kobiety, które są w wieku babci Eleny. Znajomość tego języka jest bezużyteczna gdy nie masz księgi czarów Esther. Jeśli chodzi o samą książkę wiedźmy nigdy nie były w jej posiadaniu. Ona to tylko legenda przekazywana z pokolenia na pokolenie.
- Skąd tyle o tym wiesz?- zapytała Katherine. Cała ta sprawa wydawała jej się znaczenie bardziej podejrzana niż kilka minut wcześniej. Nigdy nie obawiała się niczego. Nikt nie mógł jej zaszkodzić. Z wyjątkiem czarownic. One mogły zaszkodzić każdemu kto naruszyłby ich wolę. Dlatego Katherine trzymała się od nich z dala. To wszystko zaniepokoiło ją tak bardzo, że jedyne na co miała ochotę to wtulić się w ramiona Stefana. Strach zmieszał się z bólem, który pojawił się na samo wspomnienie jego uśmiechu. Jeszcze trochę i on będzie mój, pomyślała pocieszająco. Choć te słowa nawet jej nie pocieszyły. Była przygnębiona.
- Moja matka mówiła mi wiele rzeczy. Możemy to przetłumaczyć jeśli chcesz. W domu jest jej księga. Trzeba tylko...- zaczęła mówić, ale nagle w pokoju znów pojawił się Damon. Katherine przewróciła zirytowana oczami. Na co on posłał jej ten typowy dla niego arogancki uśmieszek- ją zabrać. Leży w salonie na półce.
- Okej, jasne wszystko pięknie. Tylko która z nas to zrobi?
- Zabrałabym ją z łatwością, ale on- podkreśliła wyraźnie ostatnie słowo ukradkiem spoglądając na Damona, który jak zwykle stał i seksownie opierał się o ścianę.- ciągle jest w domu. Poza tym zadawałby masę pytań. I nie przestałby dopóki nie poznałby prawdy.
- No dobra, zajmę się tym.- odparła Katherine wzdychając. Każdy musi się poświęcać, pomyślała dumnie. Ty nigdy się nie poświęcałaś, nie żartuj sobie, usłyszała drwiący głos swojej podświadomości. Jesteś wredną, samolubną dziewczyną, która jest zapatrzona tylko w siebie. Katherine zaczęła przygryzać dolną wargę. Musiała przyznać, że nie potrafi oszukać nawet samej siebie. Jej własny umysł zadrwił z niej, wyśmiał ją. A ona, doskonale zdawała sobie sprawę, że ma rację. Jestem egoistką, dodała cicho.
- Wy dwie coś kombinujecie.- powiedział Damon przekonanym głosem.
- Tak. Właśnie planujemy twoją śmierć. Wolisz, żebym rozszarpała cię, a później rzuciła wilkom na pożarcie czy, żebym powoli i boleśnie sprowadziła cię na drugą stronę.- dokończyła przeczesując palcem po jego torsie.- Obie wersje są kuszące.
- Hm... Ciekawie, ale chyba nie skorzystam.- odparł udając, że zastanawia się nad odpowiedzią.
- Szkoda, odbierasz mi cała przyjemność.- powiedziała smutno Rebekah.
 - Okej, zaraz zmienię zdanie i po prostu wbije ci ten kołek w ten pusty łeb jeśli nie przymkniesz się choć na kilka sekund. Mam dość twojej głupiej paplaniny. Jeśli chcesz z kim gadać zajrzyj do psychologa.- wycedziła Katherine. Naprawdę była wściekła. Smutna, głodna, przygnębiona i cała obolała. W dodatku uporczywie pragnęła zobaczyć Stefana.
- Jesteście w moim domu, mam prawo zabrać głos.- powiedział Damon. On też przestał się już uśmiechać.
 - To bez znaczenia. Zawsze jest powód by pokazać ci gdzie twoje miejsce. 
- Myślę, że chodzi wam o Klausa. Tylko on jest na tyle nienormalny by ścigać ludzi do końca świata.- mówiąc ostatnie słowa z satysfakcją spojrzał na Katherine, która ze złości przygryzała wargi.
- Nie obchodzi mnie co myślisz. Zawsze uważałam cie za piąte koło u wozu. Nie wiem jaki jest sens twojego życia. Może i jesteś seksowny, ale nie jesteś dziełem sztuki. To chore.
- Mówi to samotna 1000-letnia pierwotna, która nadal nie potrafi znaleźć sobie chłopaka. Nie myślałaś nigdy, że coś w tym jest? No wiesz...
- O Boże Damon wyjdź! Nie chce nawet na ciebie patrzeć.- wrzasnęła Katherine.
- Stefan...










___________________________________________
W końcu jest 3 rozdział! Pisałam go już wczoraj wieczorem, ale zmęczenie wzięło górę. W każdym razie jest. Poprawiałam go tyle razy, bo ciagle pojawiły sie jakies błedy. Mam nadzieje, że spodoba Wam się :) W dodatku dziekuje za tyle komentarzy pod 2 rozdziałem. Naparwde sa motywujace :) Ciesze sie, ze ktos docenia moja prace ;* I przepraszam, ze dodaje nowy rozdział tak pozno. Mysle, ze nowy rozdział pojawi sie w przyszyłym tygodniu gdzies tak sroda-czwartek, bo musze zorganizowac przybory do szkoły ;/ Ech... Czy tylko mi te wakacje zleciały tak szybko? Porazka. Życze udanego ostatniego tygodnia wakacji :) Do zobaczenia ;*

5 komentarzy:

  1. Kocham twoje dialogi! Są takie zabawne. Mój faworyt - Okej, zaraz zmienię zdanie i po prostu wbije ci ten kołek w ten pusty łeb jeśli nie przymkniesz się choć na kilka sekund. Mam dość twojej głupiej paplaniny. Jeśli chcesz z kim gadać zajrzyj do psychologa.- wycedziła Katherine. Kurczę, naprawdę porządnie się zaśmiałam, gdy przeczytałam o psychologu. Ach, ta Katarzynka i jej pomysły ;3

    http://messedupworldxoxo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. NIe tylko dla ciebie wakacje zleciały mega szybko.Nie chcem nawet myśleć o tym bo np u mnie jest spotkanie z nowa klasą ;/ Hah ale dobra nie będę się rozpisywać o sobie :) Rozdział świetny, nic dodac nic ująć.Jak napisała koleżanka powyżej dialogi super :) Czekam na next ;)

    http://opowiadanie-1przekleta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetnie piszesz. Gify nadają jeszcze lepsze tło w całej historii ;)
    Jak na teraz to najbardziej lubię Klausa :3
    Pisz kolejny hyhy.
    Życzę miłego tygodnia wakacji ;(

    http://prisonersofthemoon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję, właśnie zostałaś nominowana do Liebster Blog Award ! ;)
    Informacje na ten temat znajdziesz w tym poście :

    http://messedupworldxoxo.blogspot.com/2014/08/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Wakacje były i się skończyły :O
    Rozdział super, brawo :)
    Piszesz takie śmieszne dialogi, robi się coraz ciekawiej...
    Czekam na next :*

    mlwdragon.blogspot.com
    historiaadam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń