***
Katherine odniosła wrażenie, że słyszy głos. Wytężyła słuch. Caroline, pomyślała zajadle. Podeszła do krzesła, oderwała kawałek drewna i kucnęła przy Stefanie. Patrzyła na niego uśmiechając się radośnie.
- Żegnaj Stefan.- odparła beznamiętnie i wbiła drewniany kołek w jego udo. Chłopak zdusił krzyk, a jego twarz wykrzywił grymas bólu. Katherine wstała. Wychodząc nawet na niego nie patrzyła.
***
- Stefan, to ty?- zapytała idąc w stronę głosu. Zza ściany wyłoniła się piękna postać. Caroline zlustrowała ją wzrokiem. Miała na sobie wysokie buty, ciemne spodnie idealnie ukazujące jej szczupłe nogi, fioletową bokserkę i czarna skórzaną kurtkę. Burza brązowych włosów lekko pofalowanych swobodnie opadała na ramiona. Jej zaróżowione usta uśmiechały się dumnie, a brązowe oczy spoglądały na nią z wyższością. Caroline poczuła zimny dreszcze. Jednak nie bała się, już nie. Nie kiedy chodziło o Stefana.- Katherine.- powiedziała pewnym głosem.
- Caroline, jak miło cię zobaczyć.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego.- odparła podchodząc bliżej Katherine. Była zirytowana. Z całego serca nienawidziła Katherine. Teraz była niemal pewna, że ona ma coś wspólnego ze zniknięciem Stefana. I to wznieciło ogień jaki zapłoną w chwili gdy ją zobaczyła.- Gdzie jest Stefan?- zapytała gniewnie.
- Zabiłam go.- powiedziała bezinteresownie. Caroline przewróciła oczami. Ta krótka wymiana zdań wydała jej się nudna i zupełnie zbędna. W dodatku była wściekła. Nie zamierzała czekać czy nawet błagać Katherine by udzieliła odpowiedzi kiedy może ją do tego zmusić.
-Gdzie jest Stefan?- wrzasnęła i w nadzwyczajny sposób, w jednej sekundzie przygwoździła ją do ściany zaciskając dłoń na szyi.- Gdzie jest Stefan!?- Katherine prychnęła. Czy mam konkurencje? Usłyszała swoją podświadomość. Nie, Katherine Pierce jest bezkonkurencyjna, poprawiła się szybko. Na jej twarzy mimowolnie zagościł dumny uśmiech.
-Tutaj.- Caroline obróciła się w stronę głosu. Stefan stał i opierał się o ścianę. Dziewczyna znów przeniosła wzrok na Katherine, która nadal nie straciła poczucia humoru. Była zdenerwowana. Choć pragnęła ją zabić, odpuściła tylko dlatego, że on tam był.- Zostaw ją, nie jest tego warta.- zgodnie z jego słowami puściła dziewczynę. Katherine jeszcze chwilę patrzyła na tę "szopkę" po czym znikła za drzwiami.
- Stefan... Martwiłam się.- powiedziała rzucając się na niego w desperackim uścisku.- Nie odbierałeś telefonu.- dodała nadal go obejmując. Stefan zaśmiał się cicho.
- Wszystko okej.
- Co ona tu robiła?- zapytała. Samo wspomnienie Katherine Pierce doprowadzało ją do szału.
- Też chciałbym to wiedzieć.- powiedział i usiadł na kanapie
- Wszystko dobrze? Nie wyglądasz najlepiej.- odparła patrząc na niego.Stefan westchnął ciężko. Nie wiedział dlaczego tak bardzo przejął się słowami Katherine. Przecież to Katherine Pierce, ona zawsze kłamie. Choć w jednym miała rację. Nie wmówiła mu miłości. I kiedy przypomniał sobie owy bal założycieli, to jak wyznał jej miłość poczuł dziwny napływ gorąca.
-Yy.. Jest okej.- powiedział uśmiechnął się smutno. Caroline westchnęła. Od momentu gdy zaczęli rozmawiać wiedziała, że coś z nim nie tak.
- Stefan co się dzieje? Nie wmówisz mi, że jest okej kiedy widzę, że coś cie martwi.- zamilkła czekając aż coś powie. Stefan wstał i ruszył w kierunku okna.- To Katherine?- zapytała podnosząc głos- To Katherine znowu ci namieszała?
***
Zapadła noc. Niebo przesłaniały nieliczne chmury, jednak mimo to księżyc prezentował się znakomicie. Otaczany przez masę gwiazd wyglądał jak jasny punkt błyszczący na tle mroku, który ogarniał miasto. Podmuchy wiatru delikatnie potrząsały drzewami zakłócając nocną ciszę. Wydawało się, że wszystko co dotychczas żyło w tym mieście jest martwe.
Katherine z uwagą przyglądała się miastu. Wszystko było inne, nowe. Niegdyś stare, zniszczone domy dziś piękne, odrestaurowane budynki. Kilka drzew, które dawniej służyło ludziom za cichy zagajnik dla zakochanych dziś zamieniło się w cudowny, okazały park pełen miejsca dla każdego. Noc zdawała się ginąć w świetle latarni. Katherine kroczyła wzdłuż chodnika szukając czegoś w rodzaju baru. Była wykończona, spragniona, a co gorsza (przyznała to z żalem) samotna. Ta myśl nie dawała jej spokoju. Choć czuła to od chwili gdy pierwszy raz opuściła Mystic Fals nadal nie rozumiała jak to możliwe. Od zawsze pragnęła uwagi, tego by wszyscy pożądali jej, pragnęli i służyli niczym kozły ofiarne. Była pewna siebie, uparta. Osiągała wszystko co zaplanowała. Brała od życie to co chciała jakby świat należał do niej. I nigdy nie przegrywała. Zawsze miała plan, który nigdy nie zawodził. Idealnie przygotowana na każdą okazję. Gotowa zabić. Po latach zniknęły nawet wszelkie zahamowania związane z zabójstwem drugiej osoby. Nie dbała o to. Była w stanie zabić każdego kto śmiał stanąć jej na drodze lub zwyczajnie robiła to dla przyjemności. Nie brudziła swoich rąk. Katherine nigdy nie zadręczała się zbędnymi pracami. Miała od tego ludzi gotowych zrobić wszystko by zadowolić panią. Przyzwyczaiła się do tego. Życie, choć skomplikowane stało się zwykłą grą. Grą na śmierć i życie. Pełną niebezpieczeństwa i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Grała by przetrwać, żyć. Jej życie pełne smutku i goryczy. Serce wypełnione pustką. Żyła tak długo, bo nie kochała nikogo. Nie musiała się o nic troszczyć, martwić. Nikt nie mógł jej zatrzymać, bo na niczym jej nie zależało. Traktowała wszystkich obojętnie, wzruszając ramionami gdy pytano czy zależy jej na kimś poza sobą. Przetrwała wiele lat, aż w końcu przywykłą do bycia bezwzględna, zimną suką. I wszyscy tak właśnie ją postrzegali. Jak osobę pozbawioną uczuć i zahamowań. Nie obchodziło ją to. Przecież kim są oni w porównaniu do mnie, myślała Katherine. Nikim. Bo nikt nie jest w stanie dorównać Katherine Pierce.
Jednak pewna dnia wszystko się zmieniło. W chwili gdy go poznała poczuła wielką radość i szczęście, które kolejno wypełniały jej serce. Niósł ze sobą ukojenie, spokój, którego nigdy nie czuła. To jak na nią patrzył, mówił. Czuła się potrzebna, kochana. Każde słowo wypełnione miłością. Jego głos przypominał jej letni powiew wiatru. A piękne zielone oczy wiosenną trawę. W dodatku idealnie wykrojone wargi, które na jej widok uśmiechały się ciepło. To wszystko... Kochała go. Naprawdę kochała go jak nikogo na świecie. Każdy centymetr jego ciała, wszystkie wady, zalety. Akceptowała go w całej okazałości.
Nawet wróciła tam, w miejsce gdzie umarł. By tylko zobaczyć go jeszcze raz. I obiecała, że wróci, że wszystko będzie w porządku.
***
- Caroline już późno, powinnaś wracać do domu.- powiedział spokojnie Stefan. Caroline wybałuszyła oczy w zdziwieniu. Nie wierzyła w to co słyszy. Była zaskoczona i jednocześnie wściekła.
- Wyrzucasz mnie?- zapytała idąc w jego stronę.
- Tego nie powiedziałem.- kiedy mówił nawet na nią nie patrzył. Caroline poczuła delikatne ukłucie w sercu. Ignorował ją. W dodatku bronił Katherine. Te dwie rzeczy były dla niej nie do przyjęcia.
- Do zobaczenia.- odparła cicho, prawie szeptem. Stefan skinął głową na znak, że słyszał.
Caroline niemalże wbiegła do samochodu. Już od dawna nikt nie potraktował jej tak źle. Czuła się okropnie. Przecież nie zrobiła nic złego. Martwiła się, tak po prostu zwyczajnie martwiła się o niego. Traktowała Stefana jak przyjaciela i nie rozumiała jak on mógł się tak zachować. To wszystko jeszcze bardziej spotęgowało nienawiść jaką czuła do Katherine Pierce. Zapragnęła zemsty. Z natury była miła. Jednak granice pomiędzy dobrem jakim darzyła otoczenie znikły.
***
Katherine po dłuższej chwili spacerowania w końcu znalazła jakiś bar. Był dość duży i pełen młodych ludzi. Kilka stolików nadal zajętych. Pomimo późnej pory ludzie wyglądali na wypoczętych i gotowych do zabawy. Katherine wolnym krokiem ruszyła w kierunku baru. Zorientowała się, że niektórzy zerkają na nią napalonym wzrokiem co przyprawiło ją o mdłości.
- O cześć Elena.- rzucił jakiś wysoki blond-włosy chłopak. Katherine obróciła się niechętnie w kierunku głosu. Na dźwięk słowa "Elena" dopadła ją furia. Nienawidziła Eleny. Z całego serca życzyła jej najgorszego. Zabrała jej wszystko co kochała, wszystko co tak naprawdę było dla niej ważne. Odebrała szczęście na, które w pełni zasługiwała. Miała życie o jakim marzyła od zawsze. Elena Gilbert miała wszystko. Ale nawet to nie czyniło jej lepszej od Katherine. Uważała ją za beznadziejny sobowtór Petrovej, za coś co nie jest nawet warte jej uwagi.
- Nie jestem Elena.- powiedziała chłodno i odeszła nawet na niego nie patrząc.
Zajęła jedno z wolnych miejsc przy barze i zamówiła tequile. Rozejrzała się dookoła i spostrzegła, że po prawej siedzi... Damon. Zrobiła jeden, głęboki łyk i zajęła wolne miejsce.
- Tęskniłeś?- zapytała łagodnie patrząc w jego piękne, niebieskie oczy. Damon dopił bourbon i spojrzał na nią drwiąco.
- Nie.
-Uznam to za tak.- powiedziała i radośnie się do niego uśmiechnęła.- Postawisz mi drinka?
- Może innym razem.- odparł i wstał z krzesła.- Do zobaczenia... Katherine.
Wal się, pomyślała zirytowana i zamówiła następną szklankę tequili. Ponownie została sama. Pomijając oczywiście grupkę pijanych nastolatków. Męczyło ją to. Akurat dziś miała chęć, ochotę na rozmowę z Damonem czy kogoś jego pokroju. No cóż.. zostałam sama, myślała pijąc już następną szklankę, właściwie to dobrze. Mogę do woli użalać się nad sobą. Tak właśnie.
- Tequile.- rzuciła beznamiętnie w stronę barmana. I dopiero wtedy zorientowała się, że owym barmanem jest Matt Donavan. Uśmiechnęła się w duchu i ponownie zwróciła się do niego- O Matty co ty tutaj robisz?
- Katherine...- powiedział podając jej pełną szklankę- Czego chcesz?- zapytał chłodno. Katherine przewróciła oczami. Następny, pomyślała oburzona.
- Tyle pytań tak mało odpowiedzi.- odparła robiąc kolejny łyk.
- Chcesz śmierci Eleny?- zapytał, a w oczach Katherine pojawiło się milion błysków.
- Blisko...- powiedziała uśmiechając się ciepło.
- Stefan i Damon nigdy ci na to nie pozwolą.- odparł pewnym głosem. Katherine spojrzała na niego wzrokiem mówiącym "Doprawdy?" i wysunęła dłoń ze szklanką w jego kierunku.
- Dla twojej wiadomości Stefan nie jest już z Eleną.- zbliżyła się do niego i zaczęła szeptać do ucha- Mogę wszystko. I nawet Stefan i Damon w niczym mi nie przeszkodzą.- kiedy skończyła delikatnie puściła jego koszulkę i z uśmiechem zabrała szklankę.
*minęła godzina*
- Pora zamykać.- rzucił Matt przechodzą obok Katherine.
- Jeszcze jedną kolejkę.- wymamrotała podając mu szklankę.
- Katherine jesteś pijana.- powiedział Matt śmiejąc się pod nosem.
- Matty proszę...- spojrzała na niego ciepłym wzrokiem i uśmiechnęła się delikatnie. Chłopak chwycił szklankę, którą od kilku sekund rozbawiona machała Katherine.- Nie zabiję cie.- powiedziała śmiejąc się.
- Dobrze wiedzieć.
Katherine ledwie zdołała się podnieść z krzesła. Czuła ogromne zawroty głowy. Przed oczami miała mgłę. Od dawna nie wypiła tak dużo. I przyznała to z wielkim zdziwieniem, przesadziła. Ruszyła chwiejnym krokiem w stronę wyjścia. Czuła na sobie wzrok Matta, ale zignorowała to. Potrafiła grać, udawać, że wszystko jest w porządku lub kompletnie ignorować. Była lepsza od ludzi, lepsza od każdego. Jestem idealnie, pomyślała dumnie, nikt nigdy mi nie dorówna. A już na pewno nie ten nędzny sobowtór Elena Gilbert, myślała idąc drogą.
Miasto tonęło w mroku. Było inaczej niż kilka godzin temu, gdy przechodziła tą samą drogą. Było strasznie, ponuro. Katherine odniosła wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Zaczęła się rozglądać jednak wszystko nikło w ciemnościach. Przyśpieszyła, do hotelu było niewiele ponad 10 minut. Z każdą sekundą światło jakby gasło. Zimne powietrze pojawiło się znikąd. Chłodne podmuchy wiatru uderzały w jej twarz. Widziała mgłę, tak gęstą jak nigdy. Jednak nawet to nie przeraziło ją na tyle by zawrócić. To zwykła mgła, mówiła jej podświadomość. Może zanosi się na deszcz? Samo to pytanie rozbawiło ją na tyle, że miała ochotę wybuchnąć gorzkim śmiechem. Wytężyła wzrok i dostrzegła, że z mgły pojawia się coś na kształt człowieka. Odruchowo zwolniła. Z uwagą przyglądała się temu. To kobieta, usłyszała głos swojej podświadomości.
- Czarownica...- szepnęła do siebie. No to świetnie, pomyślała wściekle. Znów szła normalnie. Poruszała się z gracją, pewna siebie, tak jak zwykle robiła by ukazać swoją wyższość.
Kiedy ją mijała kobieta patrzyła na nią zahipnotyzowanym wzrokiem.- Wariatka...- wyszeptała przewracając oczami. Jednak nagle, mimowolnie zatrzymała się. Spojrzała na kobietę, która teraz szeptała coś po łacinie. Rzuca zaklęcie, znów odezwał się jej instynkt. Katherine zaczęła przygryzać dolną wargę zastanawiając się o co chodzi. I kiedy ponownie obróciła się w stronę nieznajomej jej oczy poraziło światło. Tak wielkie, intensywne, że do oczu napłynęły łzy. Katherine dłonią przesłoniła powieki chcąc przechwycić kątem oka cokolwiek. Na próżno. Znów zaczęła iść w kierunku światła. I nagle, w jednej sekundzie coś odrzuciło ją tak mocno, że uniosła się w górę i upadła na drugi koniec drogi.
A więc w końcu jest rozdział 2. Dziękuje wszystkim za miłe komentarze. To naprawdę świetne uczucie wiedzieć, że ktoś docenia twoją pracę. Nie spodziewałam się, że bedzię tak wiele pozytywnych komentarzy, za które bardzo dziękuje ;*. Pisałam ten rozdział chyba 3 dni hah. Myśle, że jest okej. Poza tym życzę wszystkim miłych i dłuuugich wakacji :) Bo u mnie wszystko zdaję się dążyć do 1 września ech.. To w takim razie do następnego. I dziękuje za miłe opinie ;) Przyjmuje kazda krytkę. Liczy sie wasze zdanie. Do następnego ;*
Jezu uwielbiam Twoje opowiadanie. Bardzo lubię TVD i właśnie ostatnio zaczęłam nadrabiać, bo ominęłam parę odcinków. To wszystko dzięki Tobie. Czytałam trochę opowiadań o TVD, ale Twoje najbardziej mnie urzekło. Jestem ciekawa co będzie dalej z Kat. :) Czekam na kolejny rozdział, bo już uwielbiam Twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPóki co zapraszam do mnie rownież na II rozdział
http://jestemsupii.blogspot.co
http://jestemsupii.blogspot.com
UsuńDziękuje, miło mi to słyszeć ;)
OdpowiedzUsuńPiszesz bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :)
mlwdragon.blogspot.com
historiaadam.blogspot.com
Taki mroczny ten rozdział mrrr ;) Coraz bardziej mnie wciąga. Czekam na kolejny i dziękuję za komentarze, które mnie motywują :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Pamiętniki Wampirów więc czytanie tego było dla mnie czystą przyjemnością. Piszesz tak, że słowa same pchają się w oczy żeby przeczytać jeszcze więcej. Powodzenia w dalszym pisaniu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://wampirkowy-skarbiec.blogspot.com/
Jestem fanką Stefana *.* Bardzo fajnie piszesz, tak łatwo się czyta. Czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńhttp://deathgiveslifebeauty.blogspot.com/ zapraszam do siebie :)
Powiem szczerze, że nie przepadam za Pamiętnikami Wampirów, ale piszesz tak cudownie, że mam wielką ochotę przeczytać dalszy ciąg. Rozdział świetny; mroczny i tajemniczy.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze kilka słów o szablonie- piękny i delikatny. Idealnie pasuje do historii, która toczy się na Twoim blogu :)
Czekam na kolejny rozdział.
Gorąco pozdrawiam i życzę dużoo weny
~ Rose ~
Gdybyś miała ochotę to wpadnij też czasem do mnie:
http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com
Awww Steroline *-* Mam nadzieję, że w serialu zobaczymy ich nie tylko jako przyjaciół. "Czy mam konkurencje? Usłyszała swoją podświadomość. Nie, Katherine Pierce jest bezkonkurencyjna, poprawiła się szybko. Na jej twarzy mimowolnie zagościł dumny uśmiech." - strasznie mi się spodobał ten cytat i utkwił w mojej głowie. Jest taki... prawdziwy. Moment gdy Katherine prosi Matta o drinka, przypomniał mi scenę z serialu: "Matty blue-blue. I want another drink" ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i czekam na więcej.
http://messedupworldxoxo.blogspot.com/
Też mam taką nadzieje, poza tym oni pasują do siebie i w ogóle powinni być razem hah. Dziękuje za komentarz ;* Wasze opinie sa najwazniejsze :)
UsuńNigdy nie oglądałam Pamiętników Wampirów, ale podoba mi się Twoje opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na następny rozdział ;)
moodybrown.blogspot.com
Kolejny bardzo fajny i co najważniejsze ciekawy rozdział czekam na next :) Mała uwaga troszeczkę za duża czcionka jak dla mnie, ale to już kwestia gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam Cię na nowy rozdział opowiadania :)
http://opowiadanie-1przekleta.blogspot.com