Szukaj...

wtorek, 19 maja 2015

Epilog

 *obecne wulgaryzmy*
- Chcesz mnie zabić?- zaśmiała się głośno.
Katherine prychnęła, robiąc krok w kierunku Cary.
- Nie wiesz co robisz...- mówiła cofając się.
- Doprawdy?- zapytała rozbawiona. Katherine uwielbiała chwilę kiedy to ona rozdawała karty. Ofiary miały przerażony wzrok, a ona uśmiechała się dumnie i patrzyła pogardliwie delektując się ich cierpieniem. Tak, Cara zasłużyła na śmierć.
- Zabije cię.
Katherine wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Ty? Jesteś nikim. Nie potrafisz czarować. Zapłacisz mi za to suko.- zamachnęła się z zamiarem przebicia Cary, ale ta zamieniła się w mgłę.- Cholera! Pożałujesz tego ździro.
Katherine podeszła do szuflady wyciągając ją z mebli. Kolejno chwytała noże, którymi celowała na oślep.
- Nie uciekniesz mi.- mówiła szukając w szafkach farby. Znalazła. Białą farbę. Uśmiechnęła się i z uwagą wsłuchała w kroki, po czym rzuciła płynem w dziewczynę. Trafiła. Postać kobiety znów się pojawiła.- Oto twój koniec.- powiedziała i wbiła w nią nóż.
Cara poczuła jak w ustach zbiera się jej krew. Odepchnęła Katherine i rzuciła się w bieg.
- Dokąd idziesz?- wrzasnęła Kat chwytając ją za kostkę. Cara upadając wpadła na Katherine. Teraz obie leżały na podłodze okładając się pięściami i szarpiąc za włosy. Kat dłonią szukała jednego z noży, którymi wcześniej celowała w Carę. Znalazła. Dość duży, z drewnianą rączką przeznaczony do krojenia mięsa. Wbiła go tuż obok serca dziewczyny, kręcąc nim tak, by zadać jej największy ból.- Spłoniesz w piekle suko. Uznaj to za akt łaski, jaką otrzymałaś dzięki naszej przyjaźni.- mówiła wściekła- To nic w porównaniu z tym co mogłam ci zrobić dziwko. Błagałabyś mnie o śmierć, ale nie dałabym ci jej. Umierałabyś w męczarniach... Tak, to byłoby to. Słodka zemsta w zamian za krzywdę jaką mu wyrządziłaś. Żałowałabyś tego, że mnie poznałaś suko.
- Jesteś żałosna. Twój ukochany wampir wyparł się ciebie.
- Zamknij się!- wrzasnęła wbijając nóż głębiej.- Nie wiesz czym jest miłość... Zniszczyłaś to suko. Śmierć to za mało. Powinnaś żyć w torturach. Płonąć bezustannie. Bez łaski. Zabrałabym ci wszystko tak jak zrobiłaś to mi.
- Błagał mnie o śmierć. Był słaby. Jak możesz mówić tu o miłości?
- Pozwoliłam ci się odezwać?
Cara prychnęła. Mimo fatalnego stanu nadal uśmiechała się cynicznie.
- Zabiję cię suko. Zapłacisz za to, że mi go zabrałaś. Nawet piekło jest zbyt łaskawe dla ciebie.
- Spotkamy się w nim razem?
- Twoje niedoczekanie.- i wbiła nóż wprost w jej serce.
Katherine podniosła się i wstała na równe nogi. Dłonie miała we krwi i część swojej fioletowej bokserki również. Nigdy nie pozwalała sobie na chwile słabości, ale teraz? Teraz nie potrafiła dłużej tłumić w sobie uczuć. Stefan Salvatore nie żyję. Nie to brzmiało jak kłamstwo. Katherine nie wyobrażała sobie tego, że mogła go stracić już na zawsze. To tak, jakby wraz z nim umarła część jej. Zabrał wszystko. Miłość, nadzieje... Katherine czuła jak łzy wypełniają jej oczy.
Obróciła się w kierunku wyjścia z kuchni. W progu, o ścianę opierał się Stefan. Miał nieprzenikniony wyraz twarzy. Nie uśmiechał się tylko patrzył.
- Stefan...- wyszeptała mierząc go wzrokiem.- Ty żyjesz... Naprawdę tu jesteś, prawda?- mówiła zbliżając się do niego. Nagle poczuła jak mury, które wznosiła wokół siebie runęły. Nie potrafiła kontrolować  swoich uczuć. Teraz kierowała się nimi., tym co mówiło serce. Dlatego bez chwili zastanowienia objęła go mocno, zarzucając dłonie wokół szyi.
- Katherine... Ja...- Stefan był zaskoczony nagłym gestem Katherine.
- Byłeś tu, nie?
- Katherine...
- Musimy porozmawiać.
- Jasne, słucham. Jer mówił, że masz kłopoty. Co jest?-  zapytał gładząc ją delikatnie po plecach.
Katherine poczuła, że robi jej się ciepło na sercu. Czy on się o nią martwił? Tak, inaczej nie fatygowałby się tu.
- Jak widać poradziłam już sobie, ale dzięki za troskę.- uśmiechnęła się lekko.
- Więc o czym chciałaś porozmawiać?- zapytał.
- Stefan...- zaczęła odrywając się od niego.
Katherine zmrużyła oczy odpędzając ostatnie łzy. Uniosła wzrok ku górze i wtedy ich spojrzenia skrzyżowały się. Niekontrolowany uśmiech wkradł się na jej usta. Czuła przypływ gorąca i dziwną, dziecięcą radość.
- Nigdy nie potrafiłam znaleźć w sobie odwagi na otwartą rozmowę... z tobą. Prawda była niebezpieczna, skrzywdziłaby nas. Nie mogłam na to pozwolić, rozumiesz? Gdy cię poznałam wszystko się zmieniło. Pragnęłam być dobrą dziewczyną... dla ciebie. Godną twojej miłości, ale moja przeszłość nie dawała za wygraną. Było za późno na szczerość. Strach nie pozwoliłby ci na miłość. Potrzebowałeś czasu. Dałam ci wieczność. Wiem, zachowałam się egoistycznie, ale gdybym cię straciła chłopcze... Utraciłabym część siebie i nie mogłabym czuć się w ten sposób, w jaki czuję się teraz. Wiem, że zasłużyłam na karę. Złamałam ci serce rozrywając moje własne. Ta pusta... Brak mojej miłości... To życie uczyniło mnie taką. Kochanie, ty jesteś moją teraźniejszością. Gdyby była skala od 1 do 10, moja miłość wynosiłaby milion, miliard.  Będę cię kochać do końca świata. Zrobię wszystko byś mi uwierzył... Myślałam, że ona mi cie zabrała. Tak się bałam, że nie żyjesz... Jesteś za dobry na śmierć, za dobry dla mnie. Dlatego jesteś moim marzeniem, moim szczęściem. Zawsze byłeś tylko ty Stefan. Zabiję każdego kto cię skrzywdzi. Zniszczę go. Nikt nie może odebrać nam tej miłości. Ona jest wieczna, to uczucie nie ma końca. Trwa i trwa. Grasz na moim sercu jak symfonia. Ta melodia będzie grać w kółko wraz z tym co w niej najlepsze. Jesteś piękny. Tak jak spełniający się sen, niewiarygodny. Stefan tęskniłam... Kocham cię i proszę jeśli choć trochę zależy ci na mnie zostań. Wierze, że możemy spróbować, dać temu drugą szansę. Wieczność trwa, nie zmarnuj tego daru.
Stefan zrobił głęboki wdech, uciekając od spojrzenia Katherine.
Mijały sekundy milczenia. Kat drżała ze strachu przed słowami, które zaraz usłyszy. Nie mogła znieść ciszy, która działała na niekorzyść. Brak zielonych oczu martwił ją. Zacisnęła mocno powieki walcząc z ostatnią falą łez. Gotowa do wyjścia, otworzyła oczy uwalniając palące łzy.


- Nie zasługuję na to by być kochaną. - odwróciła się i w tej samej chwili Stefan złapał ją za rękę przyciągając w swoim kierunku.
- Katherine... Ja...
- Wiem, że nie powinnam.
- Kocham cię Katherine Pierce. Będę cię kochał do końca świata.


_______________________________
Witam wszystkich! Tęskniłam za tym cholernie. Jednak jak sami widzicie nie mam dobrych wieści. Jest to epilog, czyli już ostatni rozdział na tym blogu. Czas mnie pokonał. 1:0 dla Życia. Oficjalnie odpadam. Serio mam dość. ( dobra pozwólcie, że w skrócie się tu wyżalę hahahah akt desperacji ) Dziś moje urodzinki, a raczej były niespełna 55 minut temu. #goodday :) J.LO. wygrałeś to. Mój tyłek nie wytrzymał twojej ręki ahahhaha ( cholera jak dziwnie to brzmi ) mniejsza z nim. 15 i na legalu.... Jeny przepraszam, chyba złapałam jakiegoś świra od Pam. W każdym razie jest mi bardzo przykro, że to dziś, w swoje urodziny rozstaję się z tym blogiem na dobre. Niestety nie mam wiele czasu ( i pomysłu ) na dalsze jego prowadzenie dlatego postanawiam zakonczyc go miłym akcentem. Mój swiat oficjalnie runął. Nina odeszła z TVD Boże... nie wierze w to, zburzyła mi dziecinstwo.... so cry.... Nigdy nie podziękowałam Wam za te 2000k wyswietlen... to dla mnie wiele znaczy, kazde wejscie, komentarz, cokolwiek. To nie cały rok, jakies 8 rozdziałów. Było mi bardzo miło słyszeć/ czytać te wspaniałe komentarze. Mam nadzieje, że kiedys znajde jeszcze czas na prowadzenie bloga. Poznałam ( tak chyba moge to ujac ) tu wiele cudownych ludzi i zabawnych hah. Mam nadzieje, ze nie zawiodłam nikogo swoim ostatnim rozdziałem i nie znudziłam osobistymi bzdurami. Pora kończyć te przygode. Stefan i Katherine to jedne z moich ulubionych postaci TVD. I choć nie maja wspólnego, szczęśliwego zdjęcia udajmy, że to one:
Idealni. Jak brzmi kultowe zakończenie każdej miłosnej bajki? Nie będę oryginalna. 
A piękna królowa i seksowny król żyją w bajecznym domu. Wieczność nie ma końca. Ich miłość trwa, nigdy nie zniknie.

"Śmierć jest mi­nimum. Mi­nimum wszys­tkiego. Pod­czas tych godzin, gdy jes­teś tak blis­ko dru­giej oso­by, z dwoj­ga niemal sta­jecie się jed­nym... Mi­nimum... Miłość jest śmier­cią: śmier­cią odrębności, śmier­cią dys­tansu, śmier­cią cza­su. W trzy­maniu się z dziew­czyną za ręce naj­piękniej­sze jest to, że po chwi­li za­pomi­nasz, która ręka jest Two­ja. Za­pomi­nasz, że są dwie, nie jedna."