Szukaj...

sobota, 18 października 2014

Rozdział 6

Przechodząc obok baru rzuciła tylko okiem w kierunku Matta i posłała mu ledwie widoczny uśmiech. Nie wiedziała dlaczego tak postąpiła. Życie kogoś tak prostego jak Matt Donavan nie miało dla niej znaczenia. Ale nie ukrywała zdziwienia, kiedy nie odwzajemnił tego drobnego gestu. Katherine przewróciła oczami i pozwoliła sobie uciec wzrokiem w kierunku środkowego stolika, przy którym siedział Stefan z Caroline. Był uśmiechnięty i ciągle się śmiał. On jest szczęśliwy, usłyszała swoją podświadomość. Jest szczęśliwy, ponieważ jest poza zasięgiem twojej kontroli. Katherine westchnęła ciężko i szybko odwróciła od niego oczy. I nagle, w jednej sekundzie poczuła jak ktoś łapię ją za nadgarstek i mocno ściska.
- Klaus...- wyszeptała lustrując go wzrokiem. Jak zwykle taki władczy, ale i seksowny, pomyślała uśmiechając się na tę myśl.
- Katherine- powiedział uśmiechając się zachęcająco.- Może zechciałabyś dotrzymać mi towarzystwa przez resztę popołudnia?- zapytał nadal usilnie ściskając jej nadgarstek. Katherine przewróciła zażenowana oczami.
- To nie jest pytania, prawda?
- Bystra dziewczynka. A teraz siadaj.- Katherine zmroziła go wzrokiem i posłusznie zajęła wskazane miejsce. Naprawdę nie miała ochoty spędzać dnia w towarzystwie kogoś tak niezrównoważonego psychiczne jak Klaus Milkaeson.
- Czego chcesz?- zapytała rozgniewana.
- Napijesz się czegoś?- odparł spokojnym głosem, tym samym ignorując Katherine.
- Tequile, proszę.- powiedziała zerkając w kierunku Stefana. Nadal się uśmiechał. I pomimo tego, że Katherine kochała ten uśmiech nie czuła się w tym momencie dobrze. Bo fakt, że jest wywołany przez Caroline nie denerwował ją tak bardzo jak smucił. W tej chwili dotarło do niej, że jest coś czego z całego serca zazdrości Caroline.
- Jesteś zła.- odparł przekonanym głosem. Katherine wpatrywała się w Stefana usiłując zapamiętać ten beztroski uśmiech. Gdyby nie obecność Klausa mogłaby zawiesić na nim wzrok i spędzić tak resztę popołudnia. Bo kochała go i był jedynym, który niósł ze sobą spokój.- Katherine?- zapytał, a ona diametralnie przeniosła na niego wzrok.- Och, a więc o to chodzi. Młody Salvatore wpadł ci w oko.
- Zamknij się Klaus. Jestem zła, bo każesz mi tu siedzieć.- powiedziała wypijając za pierwszym razem tequile.
- Jesteś zła, bo to Caroline jest teraz ze Stefanem.
 - Co?
- Czy nie mam racji?
- Nie? Och, Klaus daj spokój. Wszyscy wiemy, że podrzucałeś Caroline jakieś kolorowanki z kucykami.- odparła uśmiechając się z dumą- I wiesz, bo to naprawdę żałosne siedzieć tu i  wmawiać mi miłość, którą ty- powiedziała wskazując palcem na niego- darzysz tę blondynkę. Wychodzę.
- Katherine...- wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Tak?- zapytała zatrzymując się przy końcu baru.
- Zabiję cię.- powiedział i momentalnie wstał z krzesła  zagradzając drogę Katherine, która nadal uśmiechała
 się dumnie.
- Nie zrobisz tego.- odparła lekko.
- Doprawdy?
- Nie zrobisz tego, dopóki ona tu będzie.- powiedziała wskazując gestem na Caroline, która wraz ze Stefanem zerkała na tę "scenę". 
- Mylisz się po raz kolejny. Ona nie znaczy dla mnie nic.- odparł pewnym głosem, a na jego twarz wdarł się szeroki uśmiech, który oznaczał jednoznaczne zwycięstwo. Katherine zadrżała, ale mimo strachu nie przestała się uśmiechać. Wszystko byle nie Stefan, myślała.- Ale tym razem to zaboli dwa razy mocniej.- mówił łagodnym głosem. W końcu chwycił jedno z krzeseł i ułamał kawałek drewna, który doskonale przypominał kołek.- I pożałujesz, że kiedykolwiek mnie poznałaś. Będę twoim koszmarem, Katherine. Sprawię, że będziesz bała się choćby mrugnąć w mojej obecności.- jego głos był jednocześnie chłodny, ale równie pociągający co zwykle. Bo Klaus miał do siebie to, że zwykłe słowa z jego ust, nawet gdy wróżyły kłopoty nadal brzmiały pięknie. Ale Katherine przywykła do tego. Uważała, że każdy facet jest na swój sposób uroczy, więc teraz skupiła się na tym by nie okazywać strachu czy nawet zainteresowania jego słowami. Stała, zupełnie obojętnie i wierciła dziurę w jego oczach, a Klaus nadal prowadził swój monolog.- To naprawdę zabawne. Bo nie sądziłem, że ty popełniasz takie błędy.- odparł kręcąc w dłoniach dębowym kołkiem.- Katherine Pierce, właśnie znalazłem twój słaby punkt.- dodał
- To bardzo ciekawe co mówisz, ponieważ ja nie posiadam czegoś takiego. Jestem idealna.- powiedziała uśmiechając się dumnie.
- Drugi błąd.- rzucił ostro i jednym ruchem chwycił Stefana i przygwoździł do ściany. Katherine rozchyliła usta w zdziwieniu. Poczuła, że krew odpływa z jej twarzy, a strach paraliżuje ciało. Błądziła wzrokiem po barze jakby szukała pomocy. I teraz zdała sobie sprawę, że jeśli uratuje go ponownie na oczach Klausa, Caroline wszyscy zorientują się co tak naprawdę do niego czuje. Straciłaby wszystko, swoją dobrą reputację, a co gorsza ludzie postrzegaliby ją jako nic nie znaczącą kobietę. Nie mogła na to pozwolić. Jestem Katherine Pierce. I nic poza sobą mnie nie obchodzi. Jestem Katherine Pierce... powtarzała to w koło, aż w końcu odzyskała "trzeźwe myślenie" i głośno prychnęła gdy Klaus przeniósł na nią oczy.-  Trzeci, za który zapłaci życiem.- powiedział i wbił w niego dębowy kołek. Katherine doskonale wiedziała, że to tylko scena, a Klaus lubi dobre przedstawienia. Bo nie zrobiłby nic, co uraziłoby Caroline. Katherine zaśmiała się głośno i powoli zaczęła zbliżać w kierunku Klausa.
- Bo spójrz... On jest bezużyteczny- wskazała gestem na Stefana, który teraz leżał na ziemi z dębowym kołkiem w klatce piersiowej- Myliłeś się... A to oznacza, że nie ja za to zapłacę, a ty.- mówiła, a jej głos przepełniony zachwytem roznosił się po Grillu. W pewnej chwili przykucnęła i jednym ruchem wyjęła kołek ze Stefana. Kusiło ją by posłać mu drobny uśmiech, ale to zniszczyłoby całe przedstawienie, które urządził Klaus. A było wręcz idealne w tej sytuacji. Mogłaby mu nawet za to podziękować.- Posłuchaj...- zaczęła i wbiła kołek w Klausa, który uderzył wprost w jego serce- nigdy nie zależało mi na innych. Nigdy nie kochałam nikogo miłością jaką darzą się ci wszyscy ludzie. I jesteś naprawdę żałosny myśląc, że coś się zmieniło. Bo wiesz... Nie ma strachu, bólu... Jest tylko zwycięstwo i porażka. Nic pomiędzy. A ty... Ty jesteś głupią, pierwotną hybrydą zakochaną w blond wampirzycy, która ma cię za potwora.- powiedziała zerkając w kierunku Caroline.- I zgadzam się z nią. Bo czy prawdziwy facet, który stara się o względy kobiety przebija kołkiem jej przyjaciela?- zaśmiała się głośno patrząc na Stefana- Przegrałeś Klaus. A teraz posprzątaj lepiej cały ten bałagan. Bo przedstawienie musi trwać.- dodała i wbiła głębiej dębowy kołek.- Do widzenia Klaus.- rzuciła i z uśmiechem odeszła w kierunku wyjścia.
***
Rebekah krążyła po salonie szukając czegoś co można wypić poza burbonem.
- Jest tu może pomieszczenie, w którym trzymacie wino?- zapytała kiedy Damon wszedł do pokoju.
- Ta.. Na dole, zaraz jak wchodzisz do piwnicy.- powiedział drapiąc się po głowie.- Masz na coś ochotę?
- Zależy co masz na myśli...- zaczęła wolno idąc w jego stronę.
- Zawsze ciebie.
- Jesteś słodki.- powiedziała uśmiechając się do niego ciepło.- Poszukam jakiegoś wina, a ty lepiej znajdź coś w czym będziemy mogli je wypić.
*Minęło kilka minut*
-Damon znalazłam tylko takie..- zaczęła mówić wchodząc do pokoju.
 - Damon jesteś tu?- zapytała odkładając wino na miejsce. Ale nadal odpowiadała jej cisza.- Damon powiedz mi jak długo można szukać tych głupich szklanek? Wracaj tu!- wrzasnęła. I nagle rozległ się szelest. Coś z ogromną prędkością przemknęło przed oczami Rebeki.- Damon to przestaje być zabawne.- wzdrygnęła się gdy usłyszała dźwięk tłuczonego szkła. I po raz kolejny przed oczami mignęła jej jakaś postać.- Damon po prostu to zostaw i wracaj tu!
***
Katherine zastanawiała się jak spędzić resztę wieczoru. I nagle spostrzegła dobrzy znany jej samochód, a w nim jakże nieudolnego łowcę wampirów. Idealnie, pomyślała. Wyszła na środek ulicy i "grzecznie" poczekała aż auto samo się zatrzyma.
- Katherine, co ty wyprawisz?
- Jeremy, chłopak, którego chciałam zobaczyć.- Jeremy przewrócił oczami, a Katherine posłała mu ciepły uśmiech.- Posłuchaj naprawdę chciałabym spędzić ten wieczór miło, więc nie zmuszaj mnie bym zmieniła zdanie.
- Czego chcesz?- zapytał gniewnym głosem. Katherine odchrząknęła- O co chodzi?- poprawił się szybko.
- Tak lepiej.- odparła uśmiechając się promiennie. A więc zabierz mnie do domu.
- Domu? Jakiego domu?- zapytał patrząc na nią wzrokiem, który mówił "dziewczyno, chyba pomyliłaś adres".
- Twojego. Skoro Elena się wyniosła, myślę, że jest pusty.- powiedziała zupełnie naturalnym głosem. Jakby jazda do domu brata dziewczyny, której nienawidzi była normalna.- Mówiłam chcę, by ten wieczór był miły.
- No okej, ale dlaczego chcesz spędzić go ze mną?- trafne pytanie Jeremy, pomyślała Kat.
- Ponieważ...- zaczęła niepewnym głosem.- lubię cie...- Jeremy uniósł jedną brew w zdziwieniu, a Katherine zachichotała- i jesteś naprawdę przystojnym facetem, więc to genialne połączenie na piątkowy wieczór.
- Okej... Nawet jak na ciebie to brzmi dziwne.- powiedział drapiąc się po głowie.
- No dobra... Zabierzesz mnie ze sobą?- spytała trzepocząc radośnie rzęsami.
- Wsiadaj.- rzucił i posłał jej delikatny, ledwie widoczny uśmiech. - Ale musisz obiecać mi kilka rzeczy.- dodał kiedy Kat zapinała pas.
- Właśnie popsułeś całą zabawę.- odparła krzywiąc się. Jeremy zachichotał, a Katherine posłała mu uśmiech.- Cokolwiek.
- Nie zabijesz mnie.
- Nie zrobiłabym tego... Bo kto bawiłby się ze mną przez resztę wieczoru?- zapytała rozbawionym głosem. Jeremy spojrzał na nią kątem oka i znów stłumił chichot.
- Przepraszam Kat, ale piłaś dzisiaj?
- Powiedziałeś do mnie Kat.. Urocze.- odparła śmiejąc się.- Nikt nigdy nie zdrobnił mojego imienia w taki sposób. Może chodzi też o to, że zrobiłeś to właśnie ty.- mówiła, a Jeremy westchnął ciężko przeczesując włosy dłonią.- Ale... czy piłam? Tak, trochę tak. Klaus był taki natarczywy.
- Klaus?
- Tak. Urządził małą scenę w Grillu. Było zabawnie.
- Właśnie widzę...
- Och Jeremy, daj spokój. Próbuje być miła, zabawna i... nie wiem.- zaczęła lekko zakłopotanym głosem. Jaka próbujesz być, usłyszała swoją podświadomość. Dobra?- Mówiłam chcę spędzić ten piątek jak najlepiej, a ty jesteś człowiekiem. I po prostu dobrze jest czasem być w gronie "normalnych" (zrobiła cudzysłów) ludzi.
- To miał być komplement?
- To gra wstępna.- odparła i oboje wybuchnęli śmiechem.
- Dobra, wracając do tematu.- powiedział patrząc na nią. Katherine przeniosła na niego wzrok i teraz skupiła całą uwagę na jego oczach. I szybko doszła do wniosku, że brat Eleny jest całkiem niezłym facetem. Ma piękne oczy, myślała. Mogłabym się w nich zakochać. I na tę myśl uśmiechnęła się ciepło.
- Tak, słucham cię.
- Ogólnie wolałbym, żebyś nie zdemolowała mi domu i nie zabiła kogoś przypadkowego.
- Obiecuję, będę dziś grzeczna.- odparła patrząc na niego z nad wachlarzu rzęs.
 Katherine wpatrywała się w szybę auta. A tymczasem słońce powoli zachodziło za horyzont. Kolorowe promienie rozciągały się wzdłuż miasta, a różowe plamy zdobiły błękitne niebo. Katherine uważnie wpatrywała się w zmysłową grę kolorów. To była idealna kombinacja. Zachód był piękny i jednocześnie taki tajemniczy.
- Jesteśmy.- usłyszała głos Jeremiego, który wyrwał ją z przemyśleń.
- Dzięki.- odpowiedziała gdy otworzył jej drzwi od strony pasażera. Chwilę później ruszyła za nim w stronę domu, który na tle niebiańskiego zachodu wyglądał jak XIX-sto wieczne domostwo.- Zaprosisz mnie?- zapytała uderzając w niewidzialną barierę.
- Wejdź, proszę.- odparł lekko.
 ***
- Masz może jakiś alkohol?- zapytała kręcą się po kuchni.
- Coś powinno być w lodówce.- powiedział idąc do niej.- Zależy na co masz ochotę.
- To na co mam ochotę zostawmy na później.- odparła uśmiechając się uwodzicielsko. Jeremy przewrócił oczami i delikatnie położył dłonie na biodrach Katherine, która zadrżała pod wpływem jego dotyku.
- Odsuń się, poszukam czegoś.
- Droga wolna.- rzuciła i odchodząc przeleciała opuszkami palców po jego torsie.
- Tequila, bourbon czy wódka?
- Może wszystko?
- To niebezpieczne.- powiedział rozbawionym głosem.
- Wiem, ale uwielbiam igrać z ogniem. A więc co polecasz?
- Tequila?
- Idealny wybór.- odparła uśmiechając się promiennie.- Poszukam szklanek.
- Jasne, powinny być w szafce na prawo.
Katherine pośpiesznie chwyciła dwie szklanki, których przeznaczeniem z pewnością nie było picie z nich tequili. Jednak wzruszyła ramionami i prędko powędrowała do salonu.
- Proszę.- powiedziała, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech, który można porównać do radości 5-cio letniej dziewczynki, która na urodziny dostała swój wymarzony prezent.
- Nadal zastanawiam się dlaczego siedzimy tu razem w piątkowy wieczór. To dziwne.- odparł nalewając tequile.
- Dlaczego?- zapytała unosząc jedną brew w zdziwieniu.
- Jesteś Katherine Pierce...
- I.. spędzam wieczór z chłopakiem, który jeszcze nie skończył liceum.
- Nie to chciałem powiedzieć, ale masz rację.
- Wiesz Jer. To naprawdę nie istotne czy chodzisz do liceum czy nie. Nie zapominaj, że jesteś facetem.- powiedziała śmiejąc się cicho.- Przystojnym facetem.
- Próbujesz być miła?
- Mówiłam, ja dopiero zaczynam.
- Powinienem się bać?
- Jesteś zbyt seksowny by cie zabić.- odparła pijąc już 3 szklankę tequili. Jeremy wzruszył ramionami.
- Zawsze jakiś powód. Choć usłyszeć do od tej Katherine to już coś.
- A znasz inną Katherine?
- Nie, a ta co siedzi tu dziś jest najpiękniejszą Katherine jaką kiedykolwiek widziałem.- powiedział posyłając jej jeden z tych czarujących uśmiechów. Katherine poczuła, że na policzki wkradają się jej rumieńce. Spokojnie Kat, to zwykły licealista.
- Flirtujesz ze mną?- zapytała kiedy Jeremy nalewał już 5 szklankę tequili. I właśnie w tej chwili ich spojrzenia się spotkały. Katherine nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Robię to źle?
- Dlaczego? Mogłabym się zakochać.- powiedziała. A to nie jest dobry pomysł. Przez chwilę się zmartwiła. Bo Jeremy jest naprawdę bardzo zabawnym i przystojnym chłopakiem. Łatwo rozkochałaby go w sobie. Ale starała się czym prędzej odpuścić wszystkie te myśli. Dziś piątek, tak? A co robią wszyscy ludzie w piątek? Świętują koniec tygodnia i początek weekendu. Więc, zrobię to samo. Jeden zwykły wieczór. Jedna noc.
*minęła godzina*
Katherine czuła coraz większe zawroty głowy. W 1,5h wypili dwie butelki tequili! Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest w domu, sam na sam z bratem Eleny, który podobnie jak ona jest prawie pijany. I nie rozumiała tego. Może i jest facetem, ale wypił więcej ode mnie! Dlaczego on jest... no nie wiem w lepszym stanie niż ja, myślała załamana.
- No i się skończyło...- wymamrotała smutnym głosem. Jeremy roześmiał się głośno, po czym opadł beztrosko na łóżko.- Pójdę po następną.- powiedziała i wstała z kanapy. Zrobiła krok do przodu, kiedy nagle zawroty głowy wróciły. Katherine zachwiała się i w ostatniej chwili wpadła w ramiona Jeremiego.- Mój bohater...
- Katherine... Wydaje mi się, że ty już nie powinnaś pić.
- Marudzisz Jer...- krzyknęła będąc w kuchni.- To będzie ta ostatnia.
- Obiecujesz?- zapytał idąc w jej kierunku
- Oczywiście.- rzuciła i wyjęła butelkę wódki. W pewnej chwili spostrzegła, że na końcu długiego blatu stoi małe radio. Uśmiechnęła się sama do siebie i pospiesznie je uruchomiła.
 - O Katherine...- wymamrotał kiedy zobaczył ją w kuchni.- Jesteś.. wow niezła.
- Ty też.- odparła spoglądając w jego stronę. Jeremy właśnie stał i opierał się o ścianę wyraźnie w nią wpatrzony.
- Pod jakim względem?
- Każdym.- odparła ciężko dysząc.
- Nie podzieliłaś się.- powiedział wskazując gestem na butelkę. Katherine zaśmiała się i odłożyła alkohol na bok.
- Och, wybacz.- odparła i zaczęła zmierzać w jego kierunku.
- Znowu się potknęłaś.
- Owszem i znowu wylądowałam w twoich ramionach.- powiedziała uśmiechając się promiennie.
- To przypadek?
- Tym razem nie.- Jeremy położył dłonie na jej biodrach i wolno przyciągnął do siebie.- Lubie gdy mnie dotykasz. Jesteś taki czuły i... delikatny.- mówiła patrząc w jego niebieskie oczy. Jeremy przyłożył dłoń do jej policzka i jeszcze kilka sekund wpatrywał się prosto w jej oczy. Aż nagle ich usta złączyły się w jedną całość. Katherine  zadrżała. Jego usta były tak delikatne, miękkie. Czuła się zdezorientowana kiedy zaczął obsypywać jej twarz drobny pocałunkami schodząc coraz niżej. Dłonią przeczesała te idealnie ułożone włosy i wtedy ich spojrzenia się spotkały. W jego oczach tańczyło milion błysków. Katherine posłała mu promienny uśmiech, kiedy te nieziemskie usta krążyły po jej szyi. Miała ochotę krzyczeć z rozkoszy. Było tak cudownie, idealnie. Cóż, jest najlepszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek widziała. W jego ramionach czuła się jak umierająca królowa piękności. Bo każdy pocałunek był jak jej zguba. Zbyt idealny.
- Jesteś w tym najlepszy, wiesz?- wymamrotała dysząc. Jer pokiwał głową. Była w stanie wyobrazić sobie jego szeroki uśmiech.- I nie mogę złapać oddechu... Czy możesz przestać? Tylko na kilka sekund, czuję się zagubiona.- szeptała mrużąc oczy. Jeremy schodził coraz niżej. Teraz wolno i czule całował jej piersi.- Och, proszę, nie mogę dłużej tak! Jeremy!
- Tak piękna?- zapytał patrząc na nią niewinnym wzrokiem. Katherine zaczęła przygryzać dolną wargę.- Wiesz, kiedy to robisz jesteś taka seksowna.- odparł i w jednej sekundzie jego usta ponownie przywarły do jej warg. Katherine zawiesiła dłonie na jego szyi, a Jeremy chwycił ją za pośladki i mocno przyciągnął do siebie.- Co powiesz na moje łóżko+ty+ bourbon?
- Myślę, że to genialne połączenie.- odparła. Jeremy uśmiechnął się szeroko i zrobił kilka kroków w tył, a Katherine chwyciła wcześniej zostawioną tam butelkę.- Ej, co ty wyprawiasz?- zapytała kiedy wziął ją na ręce.
- Niosę moją królową do łóżka.
- Jesteś cudowny.- wyszeptała chichocząc cicho.
Katherine jednym ruchem dłoni otworzyła pokój. Jeremy podszedł do łóżka i delikatnie położył ją na nie. Kiedy Katherine zaczęła się rozglądać on zaczynał wszystko od nowa. Tym razem szybciej, z każdym ruchem o wiele bardziej gorącym. Katherine mocno przywarła do niego i szybko zmieniła pozycje. Jestem znowu górą, pomyślała radośnie.
- Mój mroczny anioł...- wyszeptał gładząc dłonią jej policzek.








____________________________________
Witam wszystkich po długiej nieobecności. I bardzo, bardzo przepraszam! To pierwsza i ostatnia tak długa przerwa :) W ogóle chciałam zapytać co sądzicie o nowych odcinkach #TVD? Bo jejku wszystko pięknie i ładnie, ale za mało STEROLINE! Jejku, czy tylko mnie tak bardzo wkurza Stefan? Grr.. Ale wracając do rozdziału. Ech.... Pisałam go cały dzień! Rozumiecie?! Cały! I nie, żebym miała coś przeciwko, bo naprawdę kocham pisać, ale lekko mnie to przeraża. To mój najdłuższy rozdział ever! Ale bardzo mi się podoba. Serio. Nawet oki jest. A i nowe rozdziały będą pojawiały się za 1/2 tygodnie zawsze w piątek/sobotę ;*  Wszystkim bardzo, bardzo dziękuje za komentarze i wsparcie. Rozdział z DEDYKACJĄ dla Pauliny i Grey Angel . Do zobaczenia ;*